16 września 2010

Wiele osób dopytuje się jak przewiozłem tyle rzeczy ze sobą, prawdę mówiąc nie mogę spokojnie przejść ulicą, żeby ktoś mnie w tej sprawie nie zaczepił. I wprawdzie wspominałem o tym na facebooku, ale pewnie więcej osób czyta tego bloga, niż zagląda na fejsa, więc służę wskazówkami, a przy okazji opowiem co nieco w jakich okolicznościach dotarłem do Lizbony.


W necie roi się od podpowiedzi "jak poradzić sobie z limitem na bagaż", wszystkie sprowadzają się do tego, że chodzenie w brudnych ciuchach wcale nie jest takie złe, że nie potrzebujecie sandałów, bo wystarczą te klapki pod prysznic, a odpocząć od laptopa to nawet zdrowo. To zwykłe mydlenie wam oczu, pisane zapewne na zamówienie pracowników linii lotniczych. A wy jesteście Polakami- macie kombinować, kraść i bić Niemców. Nie ma sytuacji bez wyjścia, trzeba znaleźć dobry punkt obserwacyjny, z którego przyuważycie zwyczaje panujące przy odprawie wybranego przez was przewoźnika. Jeśli lecicie normalnymi liniami to problemu nie ma żadnego, prawdopodobnie jeśli trzymacie się limitu (nawet z górką 2-3 kg) na bagaż główny to dalej nikt was nawet nie zaczepi, choćbyście na pokład wnosili ze sobą pierścień z całą jego drużyną upakowaną w torbach.


Portugalskie linie lotnicze TAP to już odrobinę wyższy stopień wtajemniczenia. Różnica w podejściu do klienta polega na tym, że przy odprawie nie tylko waży mu się bagaż podręczny, ale dodatkowo nakleja się adnotację, że jest to walizeczka przeznaczona do kabiny. Niby nic, ale nigdy nie wiadomo kiedy zrobią z tego użytek, więc naklejkę powinno się mieć. Czyli załóżmy, że jesteś kobietą i wieziesz ze sobą dwie cegły i 30 kilo ciuchów (kobiety zawsze mają ze sobą rzeczy o wadze i przydatności cegły), a do rozdzielenia jest jedna walizka na 20 kilo i druga podręczna, mogąca pomieścić nawet 15 kilo, ale linie lotnicze pozwalają ledwie na 6. Do głównego wrzucacie zatem dozwolone 20 kilo i zapominacie o nim, do podręcznego zaś chowacie resztę, ale tak zapakowaną, by łatwo wam się wyjmowało 4 kilo i dwie cegły potencjalnego nadbagażu. Jeśli jesteście na lotnisku z kimś, nie musicie robić cyrku (choć cyrk smakuje lepiej) i zostawiacie u niego nadwyżkę. Będąc samotnie nie ryzykujcie odkładania ulubionych cegieł poza zasięg wzroku i po prostu podjedźcie z nimi do odprawy, a chwilę po odejściu od niej zapakujcie rzeczy z powrotem. Brawo, właśnie wykiwaliście doskonalony od 65 lat regulamin, podczas gdy ten idiota z Francji przed wami musiał iść zapłacić za nadbagaż.

Mniej pomysłów przychodzi do głowy, gdy trzeba przechytrzyć Ryanaira. Po ewentualnym zamontowaniu wagi przed wejściem do samolotu zamiast zawracać mi głowę możesz albo cieszyć się, bo przecież zapłaciłeś za ten bilet tylko 5 euro, więc te linie lotnicze przechytrzyły się same, zanim ty nawet spróbowałeś lub przyłożyć palec do pleców jakiegoś Francuza i kazać mu zabrać za was te cegły.

U mnie akcja z liniami TAP na małym lotnisku w Funchal musiała być błyskawiczna, bo odprawa na  samolot przydzielony mi w efekcie interwencji w biurze obsługi klienta ("sorry, muszę ratować świat, a jak wylecę za 3 godziny to Lizbony już nie zdążę ocalić") już się kończyła. Na mój właściwy samolot zapewne nigdy by się nie zaczęła, przekładany na tablicy informacyjnej o kolejne godziny lot, kazał domniemywać, że maszyna utknęła w Paryżu, bo tego dnia właśnie w wyniku strajku odwołano starty w kierunku Portugalii (w ogóle Francuzom udała się jedynie Marion Cotilliard i ta dupa od Moi Lolita).

Przed wybraniem się na samolotową wycieczkę warto zaznajomić się też z liczbami dotyczącymi katastrof lotniczych . Na przykład, pamiętajcie że statystycznie w Polsce lepiej latać regularnymi liniami niż z prezydentem, a w Hiszpanii lepiej omijać loty na i z Wysp Kanaryjskich. Do czasu rozbudowy pasa startowego zapoznani z niekorzystnymi dla Madery statystykami byli też wylatujący z Funchal turyści. Wówczas w samolotach panowała ponoć kompletna cisza i każdy wierzył, że ich maszynie uda się wzbić w powietrze lub wyhamować zanim skończy się asfalt, a zacznie się plaża. Dziś w portugalskich liniach szczególnie podczas lądowania panuje atmosfera jak na polskim weselu- wszyscy coś śpiewają, bujają się i wyklaskują jeden rytm, a potem jak tylko ktoś ma przy sobie jakiś instrument muzyczny to nawet tańczą i skaczą umilając sobie czas przed podstawieniem rękawa. I pomyśleć, że nawet klaskanie przy lądowaniu można polubić!

1 komentarze:

magda m pisze...

nie do końca ma wymiar praktyczny ten wpis, ale ciekawy jest ;)