12 maja 2009

Hiszpański rząd zaprezentował wreszcie swój plan naprawy gospodarki. Jak na jej nieciekawy stan długo udawało się Zapatero unikać kompleksowych działań. Najpierw przekonywał, że kryzysu nie ma, potem zrzucił wszystko na G.W.Busha, a następnie aby odwrócić uwagę opinii publicznej od bieżącej sytuacji przemodelował sobie linię brwi. Ostatecznie wszystko na nic i trzeba było się wziąć za reformy. Nie ma się co nad nimi pochylać, natomiast w obliczu mojej irytacji bankiem Santander warto zwrócić uwagę na tezę jaką kierował się Zapatero zabierając się do zmian.

Otóż ponoć problem tutejszej gospodarki leży w nieefektywności obecnych miejsc pracy, co jednakże nie jest absolutnie związane z brakiem produktywności wśród samych ludzi, niekompetencją pracowników, czy złym wykształceniem wchodzących na rynek pracy. Abstrahując od tego, że chyba trudno tych dwóch spraw nie powiązać, to nasze doświadczenia krzyczą wręcz, że Zapatero się myli. No ale co ma powiedzieć? Że w sektorze usług styka się z bandą głupców? Jeśli mija kolejny tydzień i żadna z 5 osób, które stanęły na naszej drodze wciąż nie może odblokować usługi bankowej zablokowanej w wyniku innego popisu indolencji, to wyłącznie świadomość kiepsko dobranej próby statystycznej powstrzymuje mnie przed obwołaniem wszystkich pracowników sektora bankowego niekompetentną bandą chuja.

A to taka ciekawostka, którą wyciągnięto po latach:


Senor Rodriguez Zapatero macha sobie fotkę z królem Mohamedem VI na tle mapy, która pokazuje Maroko jako kraj rozciągający się również na hiszpańskie posiadłości w Afryce a także na spory kawałek Półwyspu Iberyjskiego. Ale co my sobie możemy kpić. Benhauer znów powoła Perejro i Borubara, że aż chory Irasiad z wrażenia usiądzie.

0 komentarze: