25 sierpnia 2008

Już lecę. Po tylu nerwach związanych z rekordową ilością i wagą mojego bagażu, sam lot okazuje się zaskakująco przyjemny i... wygodny :)
A udało mi się zabrać naprawdę dużo. Oprócz 10 kilowej walizki na pokład wniosłam laptopa, aparat, bluzę i „niewielką” damską torebkę. O moim ponad 23 kilowym plecaku, który leży sobie teraz gdzieś w luku staram się nie myśleć.
W Barcelonie, na stacji autobusów Nord umówiłam się z Olcią, więc nie zanudzę się czekając na autobus. Napiszę więcej jak już będę na miejscu i uda mi się przebrnąć z wszystkimi moimi tobołami przez barcelońskie metro.

0 komentarze: