21 marca 2009

Po dłuższej przerwie zaglądamy ponownie do waszych domów. Żeby wypełnić ten kawał czasu, w którym przecież życie toczyło się całkiem żwawo, będę miał dla Was dwa wpisy. W pierwszym (tym, w sensie) wzorując się na wstępniaku z Przekroju napiszę o czym nie napiszę. Zaś w następnym (nie tym, w sensie) napiszę to o czym napisać miałem.

Nie napiszę o:

...Hiszpanie i Hiszpance, których zupełnie nie wzruszyła wielka informacja zalepiająca jedne z drzwi metra. Widocznie ani napis ostrzegający o awarii drzwi, ani wymowny rysunek, ani umiejscowienie plomby nie mogło ich powstrzymać przed nerwową próbą ich otwarcia. Potem się z Wami spotkam i znów mi powiecie, że to niemożliwe, że oni bywają tacy głupi.

...nowym filmie Almodovara, który wszedł do kin, bo jeszcze go nie widzieliśmy. Ale widziałem już Penelope Cruz na plakatach i spodziewam się arcydzieła

...tym, że najlepsza koleżanka z pracy Mileny okazała się być mężczyzną. W czasach gimnazjum swój szczyt świetności miała zabawa w mazanie w zeszytach i na różnych pracach pewnego bohomazu w kręgach szkolnych znanego pod pseudonimem artystycznym jako "kutas". I kiedyś ktoś takiego dorodnego za przeproszeniem "kutasa" strzelił koledze (nazwijmy go: Marek) na oddawanym przez niego wypracowaniu z polskiego. Tenże Marek, zaradny gość, idealnie po liniach, żeby nie wymazać nic z wypracowania, kutasa wykorektorował. Efekt końcowy nauczył mnie na całe życie, że nieważne jak będziesz się starał to i tak pewnych rzeczy nie ukryjesz.

...śmiesznych targach prowadzonych przez kilku nadgorliwców z ćwiczeniowcami z kursu na temat tego co ma być na egzaminie zaliczeniowym, którego znaczenie plasuje się gdzieś pomiędzy: kompletnie nieistotny, a zupełnie nieważny; bo dobrze wiem, że ból istnienia i zdobywania wiedzy jest także dobrze znany polskim studentom.

...tym, że życie ludzkie to nie biznes, ani o tym, że studiowanie to nie biznes, biznes to nie biznes i wszystko inne to też nie biznes. Wystarczy, że krzyczą o tym napisy na każdym murze w Madrycie. Poza tym moim faworytem wciąż pozostaje grasujący po naszej okolicy szalony kaznodzieja i obserwator życia Eustachy, którego górnolotne hasła (najlepsze jest chyba u nas: Technologia vs. Natura, ale połażę i spiszę dla was wszystkie, bo dają do myślenia i układają się w spójną całość!) zdobią tutejsze bloki.

...upale, który na dobre zagościł w Madrycie. Po pierwsze celem tego bloga nie jest irytacja czytelnika, a po drugie według Madrytczyków te 22 stopnie teraz to jeszcze nawet nie jest ciepło.

1 komentarze:

Marcin T pisze...

nazwijmy go: Marek. Hmm zupełnie od czapy! swoją drogą ten bohomaz czasami nazywał się "pegazem"