20 października 2008

Gorąca panienka od curso oral nie wytrzymała mnie za długo na zajęciach i zaproponowała żebym przeniósł się na poziom wyżej. Karola (na pewno zazdrośnie!) namówiła mnie abym zachował się jak mężczyzna, więc (...), a potem poinstruowała mnie jak przekazać miłej pani swoją zgodę. I tak mogłem wreszcie wyrzucić z siebie bez obawy o konsekwencje, że mam do czynienia z grupą debili ("debil" to po hiszpańsku "słaby") i faktycznie będzie dla mnie lepiej, jak pójdę wyżej.

Nie miałem najlepszego wejścia do nowej grupy. Okazało się, że jest w niej Chińczyk, który stacjonuje także w mojej lepszej grupie z gramatyki- jeszcze wówczas powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem, gdy okazało się, że co zajęcia, to chłopak ma inne imię. Trochę mu nawet współczuję, bo na jednych ćwiczeniach musi reagować na "Czian", na innych na "Tian", a na tych przystąpił do omawiania czegoś wywołany jako "Zian". Ale musiałem się zaśmiać, gdy inny Chińczyk przekonywał prowadzącą, że jego imię ma odpowiednik hiszpański, w związku z czym może się do niego zwracać per "Enrique". I (o Boże!) przekonał ją! Zrezygnowany, gdy spytała, jak ma się zwracać do mnie, zupełnie szczerze odpowiedziałem "jak chcesz"... Szkoda, mogłem powiedzieć "Twój stary!" i przynajmniej na WuZecie byliby ze mnie dumni!

Tego dnia przyczyniłem się także do zwiększenia ogólnej szczęśliwości w narodzie chińskim, bowiem Enrique zareagował ekstatycznie, gdy sprawdziły się jego przewidywania o mojej znajomości (cóż, miernej, no ale...) niemieckiego. Skacząc z radości oznajmił mi, że Polska leży niedaleko Niemiec!!! Prawdopodobnie natknąłem się na sam wierzchołek chińskiej inteligencji. Trochę gorzej trafiła Ania, które dociekliwie wypytała jednego z Chińczyków z jej grupy, czy uważa, że w jego kraju panuje demokracja. Bystrzak szybko przewertował swój słownik, aby sprawdzić, czym jest ta "demokracja" i z całym przekonaniem oznajmił, że tak, to właśnie demokracja jest ustrojem w Chinach. Chętnie bym sobie poczytał ten jego słownik...

Na świecie kryzys. Padają banki, giełdy, liście z drzew (nawet w Madrycie), poza tym coraz bliżej końca świata (co zwiastuje fakt, że od ponad 2 godzin o nic nie pokłócili się Tusk z Kaczyńskim). A jednak jest coś gorszego, co trawi Ziemię. Tyłki wielkie jak Chiny. Są wszędzie, przerażają mnie! Urocza Samantha z Kaliforni byłaby śliczna, gdyby nie musiała przez drzwi przechodzić bokiem, Hiszpanki na bramkach w metrze korzystają z przejść dla wózków, a nowa prowadząca curso oral powinna zgłosić się do Animal Planet jako szczególny przypadek skrzyżowania człowieka z hipopotamem. Co z tego, że na półkach królują "zdrowe produkty naturalne", skoro kobiety wypychają całe wózki takimi "zdrowymi fit chipsami". Dają się przy okazji zbałamucić, bo w Hiszpanii najwyraźniej jest duża dowolność w posługiwaniu się określeniem "naturalne". Zakupione przeze mnie (bardzo smaczne!) orzeszki nerkowca też były "zdrowe, fit i elo-fajne", tylko że ich skład to kpina z narodu hiszpańskiego. Nie dość, że składniki smakowe poza orzeszkami i solą zawierały także trzy różne E-xxx, to jeszcze jeden z punktów składu wyglądał dokładnie tak: "Składniki naturalne: produkty naturalne". To pobiło nawet miód, który zawiera "mieszankę miodów z Unii Europejskiej i spoza"... Na bank chodzi o Chiny!

4 komentarze:

magda m pisze...

poczekaj aż Tobie od super elo chipsów urośnie brzuch ..:)zapewne stanie się to już za kilka lat.
nie bronię kobiet o wielkich tyłkach (choć mój też jest duży) ale tycie od niezdrowego żarcia tak samo dotyczy obu płci, tylko kobiety łatwiej tyją ze względu na hormony (również te podawane sztucznie w pigułkach anty).

nie podoba mi się podwójny standard - kobiety muszą być szczupłe wiotkie i zadbane a facet mając brzuchol nazywany jest misiaczkiem i klepie się po nim radośnie. czasy kiedy uroda była kapitałem kobiety minęły, teraz wszyscy powinni o siebie dbać i to głównie ze względów zdrowotnych a nie estetycznych.

polecam program Jamiego Oliviera o szkodliwości jedzenia ubogiego w wartości odżywcze oraz o chudych grubasach.

no i: nie wszystkie "E" są niezdrowe...

Anonimowy pisze...

To ciekawy problem, ale to głównie kobiety kupują fit czipsy, fit jogurty (nie joghurty), fit czekolady itd.
Jak widze babeczki u mnie w pracy, to na śniadanie zjedzą ogórka, do tego może fitpłatki z fitjogurtem, kawy czy herbaty nie posłodzą, bo niby dieta. Ale po połdniu kawałeczek ciasta, potem jeszczejeden, potem ostatni, potem ostatni naprawde az sie skończy. To potem w domu upieką sobie babeczki na jutro, po drodze dietetyczną kawe w kofihewen. (Rany żeby one nigdy nie natrafiły na ten blog)
Poprostu uważam że kobiety są bardziej (boje sie że wywołam IV wojne) naiwne, lub przynajmniej próbują oszukać same siebie i czasami im sie to udaje!
I faceci jak tyją to nie zwalają na hormony tylko widzą dokładnie że to od golonki, piwska i chipsów.
Co do standardu, wyjaśniam: kobiety mają być szczupłe i wiotkie żeby sie podobały facetom, a faceci nie muszą być szczupli wiotcy bo sie nie muszą podobać facetom:) to raz. Dwa: faceci są wzrokowcami, a kobiety nie zwracają w takim stopniu uwagi na wygląd (mam dużo ładnych koleżanek, które są z brzydkimi typami, mimo że ja taki ładny jestem w pobliżu:))
no i na koniec: zgadzam sie! nie wszystkie "E" sąszkodliwe

rafał pisze...

Otóż to- faceci to esteci (nawet się rymuje, choc fakt ze rymuje sie tez kobiety to kotlety akurat o niczym nie swiadczy) i ja na przyklad czuje sie molestowany seksualnie, gdy widze w metrze, na ulicy, w miasteczku uniwersyteckim, gdziekolwiek, te wszystkie chodzace czolgi. I wieRz mi Magda- to jest hardkor, bo one maja po 150cm i tyle samo w pasie:>

a i wiedzialem, ze bedzie jakis argument ad personam, wiec od razu wyjasniam, ze postaram sie zeby nie spelnila sie Twoja wizja:]

magda m pisze...

no ad personam się należy po takim pojeździe - wiadomo że ja czuję się obrończynią osób które wcale nie chcą być przeze mnie bronione...

gdyby faceci byli takimi estetami to by nauczyli się ładnie jeść i dobierać kolorystycznie ubrania i nie przychodziłoby im do głowy by zakładać skarpetki do klapek i sandałów ;) więc bez ściemy - to kobiety dbają na każdym kroku o różne elementy wystroju wnętrz i osób, przynajmniej wiele z nich...

wolałabym patrzeć na kolesi o wyglądzie pływaków, tenisistów i piłkarzy (ale nie typ Christiano Ronaldo czy David Beckham) tak jak Wy wolelibyście mieć wokół Sienny Miller, Angeliny Jolie czy jaki jest Wasz typ. świat nie jest idealny i nie każdy ma ochotę spędzać x godzin na sali ćwiczeń, a niektórym nawet to nie pomaga, więc proponuje wyrównać wymagania jednak.

ja sama lubię roślinki, chude mięso, płatki owsiane i inne takie - po prostu mi smakują, albo całkiem sobie to wmówiłam że tak jest. fast foodów i innych tłustości nie tykam. mleko odchudzone to idiotyzm bo 2% tłuszczu to tyle co nic. ale nie będę ukrywać że lubię czekoladę i ciasto drożdżowe np. żeby nie udawać nie wiadomo kogo.

na zdrowie! i zjedźcie zdrowe śniadanie :D